A ile ofiar zadowoliłoby p. Szeptyckiego?

Ostatnie dni przyniosły kontrofensywę banderofilów i sympatyzujących z nimi „intelektualistów”. Po tym, jak spotkanie środowisk kresowych z Radą Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa przyniosło ramowy program obchodów 70 rocznicy ludobójstwa na Wołyniu a akces do obchodów zgłaszają coraz to nowe organizacje, atak przypuściła jak zawsze czujna Gazeta Wyborcza w osobie W.Maziarskiego oraz krewny metropolity Szeptyckiego, jego imiennik Andrzej Szeptycki.

Nie ma sensu tracić zbyt wiele czasu na dyskusje z ludźmi, którzy już przegrali. Ze swoimi poglądami tkwią w dalekiej przeszłości i do niej mentalnie należą. Dlatego na notka będzie krótka.

Pan Szeptycki na przykład pisze, że „ma problem” z definicją ludobójstwa w kontekście Wołynia, bowiem ukraińscy nacjonaliści nie zdołali unicestwić wszystkich Polaków na Wołyniu. Definicja ludobójstwa ONZ mówi o zabójstwach„części grupy” narodowościowej. I pyta Szeptycki: „jakiej części? Połowy, jednej dziesiątej, zaledwie kilku jednostek?” W tej sytuacji można mu jedynie odpowiedzieć słowami sędziego trybunału haskiego, który na wątpliwości Radislava Krsticia, który uważał, że 8 tys. ofiar w Srebrenicy to za mało jak na ludobójstwo, spytał: A ILE OFIAR ZADOWOLIŁOBY PANA GENERAŁA?

Uwadze Szeptyckiego uchodzi fakt, że zamiarem ukraińskich nacjonalistów na Wołyniu było wymordowanie wszystkich Polaków. To że im się nie udało, bo niedoszłe ofiary wyrwały się spod noża i siekiery, ma świadczyć na ich (ukraińskich nacjonalistów) korzyść. Aż dziwne, że Szeptycki nie powtórzył za swoim antenatem: to nie UPA mordowała, tylko „bandy Żydów i dezerterów”.

Inny typ negacjonizmu prezentuje Maziarski w Wyborczej. Ten nie posługuje się pseudonaukowym słownictwem tylko językiem zrozumiałym dla lemingów kpiąc z planów rekonstrukcji historycznej spalenia przez UPA polskiej wsi. Jakoś Wyborczej nie przeszkadzał happening Betlejewskiego, w którym spalono żydowską stodołę. O tak, ta jedna jedwabieńska stodoła podniosła naszą świadomość historyczną, nie to co spalenie tysięcy polskich wiosek na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej.

Jak powiedziałem – szkoda słów. Oni już przegrali. Odmawiają rodzinom ofiar prawa do publicznego czczenia ich pamięci (bo nie „sprzyjają pojednaniu”) i powtarzają stare, zgrane slogany sprzed kilkudziesięciu lat. Nauka i wiedza idą do przodu, zastępując stare kłamstwa rzetelną wiedzą. Historycy młodego pokolenia piszą prace naukowe, w świetle których poglądy Maziarskich i Szeptyckich jawią się jako godne wyrzucenia na śmietnik historii. Społeczna świadomość ludobójstwa OUN-UPA rośnie.  Ale nie zdziwmy się, jeśli jeszcze nie raz ktoś zaatakuje nadchodzące obchody. Wieje wiatr, od którego trzęsą się portki pętakom.

http://www.new.org.pl/2013-03-11,ku_rocznicy_wolynia.html

http://wyborcza.pl/1,75968,13517725,Zrekonstruujmy_smolensk.html

Podobne artykuły