Wczoraj spotkała mnie kuriozalna sytuacja… wczoraj się nie śmiałem byłem lekko zdenerwowany…dziś jakbym umiał narysowałbym jakąś karykaturę jako podsumowanie całego zajścia.
Pacjent vs służba zdrowia.
Pacjent to moja skromna osoba, służba zdrowia to jedna z przychodni w pod poznańskiej miejscowości.
Godzina 13.25 zjawiam się na miejscu by zgłosić “jestem” i grzecznie pójść odczekać swoje. Jakieś 6 miesiecy temu lecząca mnie Pani Doktor powiedziałą bym przyszedł własnie w tym okresie po skierowanie na badania, mające na celu sprawdzić czy pewne sprawy postępują czy też nie ma co się nimi przejmować.
Zjawiam się więc i czekam ciesząc się, że jestem pierwszy w kolejce. Przyjdzie więc ta doktórka i po sprawie. Szkoda tylko, że do pracy nie mogłem iść i mam dzień stracony. Czekam…
13.30 – uff pewnie będzie za parę minut
13.45 – hehe pewnie za chwilę będzie.
– jeszcze pewnie pójdzie sobie kawę zrobić – mówię do pacjenta czekającego obok mnie..
14.00 – śmiesznie mi już nie jest, pacjentów coraz więcej. Pojawia się starszy Pan z synem prowadząc żonę po wylewie. Na wieść, że jest obsuwa rzedną im miny bo myśleli, że zaraz wejdą, byli umówieni na 14.00.
14.15 – uff- przerzedziła się kolejka do innego lekarza a ja wpadłem na pomysł skręcenia grzejnika przy którym stałem. Swoją drogą w domu nie rozkręcam nigdy grzejników na 5.
14.17 – syn starszego Pana wraca z recepcji z ciekawą informacją. Pani doktor tak naprawdę przyjmuje od 14.30 a ktoś nie wiadomo dlaczego zapisał 4 osoby (w tym mnie), od godziny13.30.
Kurcze co za porażka… pocieszam się jednak, że kolejność się nie zmieniła i tak wchodzę pierwszy.. jeszcze z 10 minutek i …
14.30 – za chwilę powinna przyjść, przecież od tej godziny przyjmuje pacjentów.
14.45 – wszyscy są lekko zdenerwowani, ktoś idzie do recepcji spytać się czy wiedzą kiedy przyjedzie. Przynosi wiadomość – tak Pani doktor będzie dziś przyjmowała i już tutaj jedzie…
15.00 – przychodzi Pani z recepcji i wyczytuje nazwiska sprawdzając obecność. Pan, który był na 15.00 jest wkurzony, że on nie wejdzie pierwszy bo co go to interesuje, że jest obsuwa przecież czeka już od 13.00.
Pani z recepcji odpowiada, że jest obsuwa, kolejnośc musi być jednak zachowana, oraz że to nie jej wina, że przyszedł o 13.00 wiedząc, że ma wizytę o 15.00.
Ma kobita racje, do tego dodam, że ten Pan wchodził po schodach przede mną więc przyszedł pół godziny później. Sam słyszałem, jak w recepcji przypominali mu, na którą godzinę jest umówiony i że są ludzie przed nim.
15.05 – hurraa – przyszłą Pani doktor tylko, że…. tylko, że nie jest to ta sama Pani doktor, do której chodziłem.
hmm, przecież wyraźnie mówiłem do kogo mają mnie zapisać. Czyżby 1,5 godziny stania stania przy kaloryferze (oj jak dobrze,że go skręciłem) poszło na marne..?
Jestem proszony do gabinetu.
Wchodzą, siadam i mówię, że myślałem, że idę do innej Pani doktor. W odpowiedzi słyszę, że nie muszę korzystać z jej usług, mogę iść do innego doktora bo takie mam prawo..
Hmmm… początek rozmowy nie zachęcający.. Trochę jestem zły na tą odpowiedź a w głowie już sobie układam jak zreferować w 3 zdaniach to co obgadywałem w poprzednia Panią Doktor przez kilka miesięcy.
Opowiadam jej a ona w tym czasie na szybko przegląd amoją historię by zatrzymać się na ostatnich badaniach.
Kończę więc moją opowieść tym, że miałem właśnie przyjść by zrobić je ponownie by sprawdzić czy jest OK czy też KO.
Tak na oko zapoznanie się z moją historią zajęło tej Pani jakieś 4 minuty. Po tych 4 minutach, w których przeczytała także wyniki moich badań usłyszałem.. że żadnych badań nie trzeba robić oraz pytanie czy biorę jakieś tabletki…
Hmm – tabletek nie biorę bo objawy ustąpiły ze względu na poprawę mojego “prowadzenia się”, usunąłem w mojego życia wszystko co powodowało negatywne działanie.
To nieważne, mam brać tabletki a badania zrobić za 2 lata dopiero..
Zapytałem się więc czy to jest jej opinia po zapoznaniu się w kilka minut za moją historią i dlaczego jest ona skrajnie różna od opinii poprzedniej Pani Doktor.
Moje pytanie zostało po prostu pominięte, pytam się więc ponownie o to samo. Znowu nie dostaję odpowiedzi tylko słyszę, że mogę zmienić lekarza jak mi się nie podoba i czy ma mi wypisywać receptę .
Tzn czy będę brał te lekarstwa bo jak nie to nie ma sensu pisać recepty… Proszę wiec o wyjaśnienie co to za lekarstwa, słyszę parę słów na ich temat, mówię jej, że bardzo często lekarstwa działają na mnie dziwnie do tego nie powinienem brać akurat lekarstw żadnych bo moja wątroba tego bardzo nie lubi..
Pytam się jeszcze o działania uboczne tego lekarstwa, nie ma żadnych – to usłyszałem a zaraz później Pani doktor dodała, że zachowuje się agresywnie i mam jakieś nieokreślone pretensje..
Hmm – rzeczywiście ton i sposób wypowiedzi nie nastroił mnie przyjaźnie do tej kobiety. Jestem z założenia sceptycznie ustawiony do lekarzy, zawsze się dużo pytam i chce wiedzieć jak najwięcej o chorobie jak i lekach.
Mówię więc tej Pani, żeby spróbowała mnie zrozumieć, oczekiwałem innej sytuacji po przyjściu do lekarza ,
Znowu słyszę, że jak mi się nie podoba to mogę zmienić lekarza i tyle… co dużo pisać teraz mnie zagotowała.
Spytałem się jej więc, dlaczego powtarza mi kilkukrotnie, że mogę zmienić lekarza, do tego tonem nie pozostawiajacych żadnych złudzeń, że jest to negatywna wypowiedź.
Dlaczego mnie zbywa i czy po 4 minutach czytania jest pewna, że wie o mnie wszystko by zmieniać diagnozę poprzedniego lekarza…
Usłyszałem, że jestem agresywny.. pozwoliłem sobie więc jej powiedzieć o tym, że czekam już to od 13.30 a ona nawet nie przyjechała na czas czyli na 14.30 , że na korytarzu czekają bardzo chorzy ludzie na nią , do tego zmienia opinię poprzedniego lekarza, więc mam chyba być prawo być poddenerwowany.
Usłyszałem wtedy zdanie, które spowodowało, że pisze ten wpis.
Pani doktor powiedziała “to nie zakład prywatny i mogę się spóźniać ile chcę….”
Oj przegieła, wyciągnąłem telefon z kieszeni włączyłem nagrywanie i spytałem, czy powtórzy Pani te zdanie tak by się nagrało…
Oczy zrobiły jej się jak spodki i ucichła, chyba do niej doszło jaką gafę strzeliła.
Powiedziałem jej, że ludzie na nią czekają, ona się spóźnia a później śmie coś takiego mówić?
Zabrałem swoje rzeczy otworzyłem drzwi i stojąc w progu zwrócilem do się siedziacych na korytarzy pacjentów
“Szanowni Państwo pani doktor właśnie mi oznajmiła, że może sie spóźniać ile chce bo to nie jest prywatna służba zdrowia”
Powiedziałem głośne “do widzenia” i poszedłem do recepcji, gdzie spytałem się jak mogę złożyć reklamację na zachowanie się lekarza.
Mina siksy do której mówiłem zrobiła sie dziwna, powtarzam więc pytanie. Niestety przez twarza tej dziewczyny nie przeleciała żadna myśl, miałem wrażenie, że mówię do kogoś, kto nie rozumie co do niego mówię.
Powtarzam więc trzeci raz, gdzie mogę złożyć reklamację na zachowanie lekarza. Recepcjonistka niestety zamarła, z jej ust nie wydobył się żadne dzwięk.
Na jej ratunek przyszła inna Pani Doktor, która po dwóch zdaniach ze mną zaprowadziła mnie do szefa lekarzy w tym ośrodku.
Odpowiedziałem mu co usłyszałem, przeprosił mnie i powiedział, że zajmie się tym. Jak to usłyszałem, nie zna jej musi więc poroznawiać z tymi, którzy ja zatrudnili czyli administracją. Powiedział też, że zadzowni do mnie następnego dnia.
Dziś zadzwonił do mnie, przeprosił i coś tam bąkał o tym, że miała niby wczoraj zły dzień.
Powiedziałem by wpisał jej nazwisko w wyszukiwarce internetowej, zauważy bez problemów, że tych złych dni ma dużo więcej.
Niestety jest to prawda, wczoraj pod wpływem emocji poszukałem co o niej piszą w internecie. Znalazłem wiele nieopchlebych opini o jej kompetencjach i zachowaniu.
Bez przesady – na takie zachowanie nie można pozwolić, ciekawe czy po mojej “reklamacji” przynajmniej ją zdrowo opierniczyli…