Ulica Abrahamowiczów we Lwowie, ostatnia droga, jaką przebyli o świcie, 4 lipca 1941 roku, profesorowie prowadzeni z bursy na Wzgórza Wuleckie. Z okien budynku ZUSu, znajdującego się w pobliżu bursy, grupkę prowadzonych ludzi widzi jeden z asystentów profesora Rudolfa Weigla. Nie wie, że za chwilę zostanie rozstrzelanych 37 osób, profesorów aresztowanych na podstawie listy, przygotowanej dużo wcześniej, przez ukraińskich studentów. Zaaresztowany prof. dr Kazimierz Bartel, kierownik Katedry Geometrii Wykreślnej, wielokrotny premier RP zostanie zamordowany 26 lipca.
Czy demokratycznie wybrane władze zaplanowały godne obchody rocznicy tego wydarzenia?
A może pojawi się lakoniczna wzmianka, tak jak za PRLu, w 1956 roku, po śmierci innego profesora ze Lwowa, Lesława Węgrzynowskiego? Profesora, który po ukończeniu studiów na Uniwersytecie Lwowskim w roku 1910, uzyskał dyplom doktora wszech nauk lekarskich. Obok formacji uzyskanej w Klinice Gluzińskiego, odbył staże naukowe w Instytucie im. Roberta Kocha oraz kliniczne w Berlinie, Hamburgu, Davos. Po powstaniu warszawskim zajmował się ewakuacją rannych i chorych, a po oswobodzeniu kraju zorganizował i uruchomił Sanatorium PCK w Zakopanem. Niestety, nie został pozytywnie zweryfikowany w PRL i gdy zmarł, jako „politycznie wrogi” nie zasłużył na wzmiankę w mediach.
Czy niechętny stosunek miłościwie nam panujących do Polaków, luminarzy nauki kalibru światowego jest wynikiem niewiedzy?
Pani Danuta Nespiak pisze o profesorze Rudolfie Weiglu:
„Studenci medycyny nie wiedzą nic o tym,światowej sławie biologu, który był o krok od nagrody Nobla i który w czasie okupacji niemieckiej Lwowa ocalił dziesiątki polskich profesorów, młodzieży akademickiej i licealnej, wśród nich wiele członków AK. Gdyby natomiast zapytać ich, kogo i co kojarzą sobie z “Listą Schindlera” sądzę, że odpowiedź byłaby zupełnie wystarczająca, bo młodzi polscy inteligenci wiedzą, kto to był Schindler a zupełnie nie wiedzą, kto to był Weigl.
Szczyty ignorancji, jeżeli chodzi o osobę i dzieło Weigla wykazał zresztą poseł Jacek Kuroń, kandydat na prezydenta III RP pisząc: “We Lwowie pracował doktor Weigl – Żyd, który produkował szczepionki przeciw tyfusowi. Darowano mu życie na pewien czas” (Wiara i wina. Do i od komunizmu, Londyn 1989 s.l6).
http://www.lwow.home.pl/semper/weigl2.html
Rudolf Weigl był profesorem zwyczajnym Uniwersytetu Jana Kazimierza we Lwowie, uczonym o światowej randze, Polakiem z wyboru, który przybranej Ojczyzny nie wyparł się nawet w najcięższym czasie okupacji niemieckiej Lwowa.
Dla władz PRL-u do swojej śmierci w 1957 roku był “persona non grata”.
Artur Hutnikiewicz, wybitny historyk literatury polskiej, cytuje w swoim Dzienniku Zdzisława Dębickiego, który po przymusowym pobycie w Rosji przybywa w 1898 roku do Lwowa, by odbyć studia:
„W jego murach, w jego atmosferze intelektualnej nauczyłem się od moich niezapomnianych profesorów, Oswalda Balzera i Stanisława Starzyńskiego, rozumieć przeszłość, szukać w niej prawdy, oceniać krytycznie teraźniejszość i pragnąć lepszej przyszłości dla narodu, który mimo pozornych różnic, wytworzonych przez zabory , był jeden i ten sam we wszystkich dziedzinach, jedną żył tradycją i jedną nadzieją. (…)Toteż po czteroletnim pobycie we Lwowie wróciłem do Warszawy z poglądami z pewnością bardziej europejskimi niż te mgławicowe aspiracje rewolucyjne, z którymi wyjeżdżałem za kordon po powrocie z Orska”.
2012 jest rokiem Wielkiego Generała, Stanisława Maczka. Dowódca I Dywizji Pancernej ukończył gimnazjum w Drohobyczu a studia humanistyczne we Lwowie. Studiował na Uniwersytecie Lwowskim filozofię ścisłą pod kierunkiem innych, wielkich luminarzy nauki, prof. Kazimierza Twardowskiego oraz filologię polską u profesorów Wilhelma Bruchnalskiego i Józefa Kallenbacha.
http://pl.wikipedia.org/wiki/Kazimierz_Twardowski
http://pl.wikipedia.org/wiki/Wilhelm_Bruchnalski
http://pl.wikipedia.org/wiki/J%C3%B3zef_Kallenbach
Wielki dowódca, wielki człowiek, autorytet nie tylko dla żołnierzy, po wojnie zostaje pozbawiony obywatelstwa polskiego i świadczeń wraz z 75 innymi bohaterami narodowymi zasłużonymi wielce dla wolności Polski i Europy. Pracuje, jako sprzedawca i barman w hotelach w Edynburgu. Na wniosek 40 tysięcy mieszkańców Bredy, (którą uratował przed zniszczeniem) zostaje honorowym obywatelem Holandii. “Żołnierz polski walczy o wolność wszystkich narodów, ale umiera tylko z myślą o Polsce ” to znane słowa Generała Stanisława Maczka.
Ale Polska o Nim nie myślała, do 1995 roku nie postawiła mu żadnego pomnika, gdy tymczasem na szlaku bojowym w Europie jest 300 miejsc upamiętnień Jego postaci. Pierwszy pomnik Generała Maczka w Warszawie powstał z inicjatywy i pieniędzy jego żołnierzy i mieszkańców Europy Zachodniej, państwo polskie nie dołożyło złotówki. No cóż, i wtedy i teraz państwo ma zupełnie inną definicje bohatera narodowego, również światowej sławy reżyser filmowy, który właśnie zakończył pracę nad filmem o „bohaterze narodowym”(wypowiedź w audycji radiowej). Tylko, dlaczego za moje pieniądze skoro ja mam inną definicję bohatera narodowego?
Do 2012 roku państwo polskie nie postawiło w Warszawie żadnego pomnika ku czci polskich profesorów zamordowanych przez Niemców i ich sojuszników. Inicjatorem i fundatorem jedynego w Warszawie pomnika jest profesor Wacław Szybalski, w latach 1960-2003 profesor na Uniwersytecie Wisconsin w Madison. Specjalizuje się w dziedzinie biologii i genetyki molekularnej.
Na tablicy ku czci profesorów lwowskich umieszczonej w Instytucie Biochemii i Biofizyki PAN przy ul. Pawińskiego 5a znajduje się napis:
„Blisko połowa ofiar tego ludobójstwa to moi lwowscy nauczyciele, lekarze i przyjaciele. Tablicę poświęcam ich pamięci”.
Profesor Wacław Szybalski, patriota i społecznik, miał w rodzinie doskonałe wzorce. Cioteczny Pradziadek, dr. Wacław Lasocki to Sybirak z 1863 roku, również lekarz, społecznik i patriota. Po powrocie z Syberii współpracował z doktorem Fortunatem Nowickim i Konradem Chmielewskim, Sybirakami. Dzisiaj wszyscy trzej nazywani są “wskrzesicielami Nałęczowa”. Wacław Lasocki ufundował Muzeum Ziemi Lubelskiej w Nałęczowie.
http://www.naleczow.com.pl/gazeta/2007/50/index.php?id=36
Czy coś się zmieniło od 1972 roku, gdy Andrzej Chciuk, urodzony na „ziemiach zabranych” (w 1972 roku jeszcze należących do sowietów), pisał te słowa na emigracji?
„Tym bardziej, że wbrew oczekiwaniom reżymu ciągle istniejemy, pomimo trzydziestu z górą lat(…). Pokazaliśmy jednak, że w normalnych warunkach praworządnego państwa, nawet żeby było to państwo obce, potrafiliśmy energicznie pracować, dorobić się i organizować-czego Polak w kraju na skutek systemu nie może. Ba, nawet system zmusza go do stałych drobnych i nie tak drobnych nieuczciwości i chamstwa- a także potrafiliśmy przechować dla przyszłych pokoleń pewne wartości ludzkie i zdobyć osiągnięcia naukowe i artystyczne, jakich nie uzyskała żadna inna emigracja w nowożytnej historii. Nie tylko literatura emigracyjna do skarbca wartości ogólnonarodowych wniosła to, czego zniewolony naród nie może stworzyć pod cenzurą i presją reżymu, ale i nauka polska na emigracji, mogąca się poszczycić dziś tysiącami pracowników naukowych o kalibrze światowym, wzbogacając kulturę świata, Polaków i polskich Żydów, spełniła swą rolę na medal, jak się to mówi w Polsce, i należy się jej za to duża buźka. Iż nie chcieliśmy być tylko emigracją zarobkową, którą łatwo doić i sprowadzić do rzędu Polaka drugiej klasy niemalże z wodewilu (…). Na pewno kiedyś wymrzemy, na co reżym tylko czeka, ale też na pewno pozostawimy po sobie wiele ważnego, tego, co przejdzie do skarbca narodowego…Nawet pisać dzisiaj o stronach, które obecnie do Polski Ludowej nie należą, jest tam uważane za rzecz wrogą albo niewskazaną. Ba, nawet wspomnienie pomordowanych i już nieżyjących, których groby pozostały w Rosji, jest rzeczą nietaktowaną, a w oczach władz antypolską.(…)”
I jeszcze, jak uzasadniał Andrzej Chciuk postawy Polaków:
„Tym bardziej, że rodacy w Polsce, kłamliwie nazwanej Ludową, przez 20 lat żyjący tam pod ciśnieniem i codzienności i propagandy głównie bez możliwości porównania z pierwszej ręki, (…) na skutek propagandy i rodzimej prowincjonalności (…) nie umieją zrozumieć zwykłej prawdy, że PRL nie jest NORMALNYM państwem, bo państwo bez opozycji, ale za to z cenzurą, bez wolnych wyborów, ale za to z wszechwładzą i ponad prawem stojącą tajną policją, nie jest, bo nie może być, państwem normalnym i ludzkim”.
Domagam się, jako wyborca i podatnik upamiętniania nie tylko Profesorów zamordowanych we Lwowie i w innych miejscach Kresów, również tych Polaków, którzy wypędzeni z „ziem zabranych” wzbogacali uczciwą pracą naukę i kulturę świata a zostali przez PRL i kolejne ekipy rządzących szykanowani, wykluczeni z pamięci i pozbawieni warunków do godziwego życia lub oskarżani o zdradę.Domagam się upowszechnienia wiedzy o tysiącach znakomitych Polaków i uhonorowania ich, również tych, którzy ostatnio zostali skazani na emigrację z ogólnie dostępnych mediów, co znacznie obniżyło jakość tych mediów.
Domagam się dodatkowych lekcji historii dla kształtujących naszą rzeczywistość ludzi polityki, kultury i mediów. Ich nienawiść ubrana w pozę walki z kołtuństwem i zacofaniem jest ewidentnie wyrazem ignorancji. A życiorysy mądrych Polaków z “ziem zabranych” niech dostarczą im należytej wiedzy jak, zamiast sprzedawać państwo stworzyć „praworządne państwo”, w którym mądrzy Polacy będą mogli „energicznie pracować, dorobić się i organizować”. I zarówno w miastach jak i na wsi. I proszę o dostęp do wszystkich mediów bo ” państwo bez opozycji, ale za to z cenzurą” nie jest normalnym państwem.
Dziedzictwo „ziem zabranych” to powód do dumy. „Były to czasy, kiedy – przed Czeszkiem i po nim-rody magnackie i szlacheckie, a także bogatsze mieszczaństwo budowały tu kościoły, dwory, zamki, cerkwie, synagogi, zbory ewangelickie, ratusze i inne obiekty jak figury, nagrobki i kaplice, aby upamiętnić swój wkład w dzieje tej ziemi, aby zostawić po sobie i po kulturze złotych czasów zygmuntowskich swój trwały ślad”.
Szkoda, że rządzący nie utożsamiają się z tym wspaniałym dziedzictwem. Po nich pozostaną zapewne galerie handlowe i fontanny.
A na zakończenie jeszcze o Lwowie. Cytat z książki dr Alicji Dorabialskiej, uczennicy Marii Skłodowskiej-Curie w Paryżu, pierwszej kobiety-profesora na technicznych uczelniach Polski, która w 1934 roku objęła we Lwowie katedrę chemii fizycznej:
„A w całym mieście –stare, architektonicznie piękne budowle i kościoły…kościoły. I dookoła lwowianie i lwowianki, jacyś inni od mieszkańców drugich miast. Życzliwi, pogodni, rozśpiewani, jakby każdy niósł w teczce zapas radości i uśmiechu”.
Bożena Ratter