„Niedawno, kiedy pracowałam w ogródku, moi sąsiedzi, wracający ze
spaceru, zatrzymali się na pogawędkę. Podczas rozmowy zapytałam ich
córeczkę, kim chciałaby być, gdy dorośnie. Powiedziała, że chce zostać
prezydentem. Jej rodzice oboje są postępowymi demokratami, zapytałam
więc, “Gdybyś była prezydentem, co zrobiłabyś w pierwszej kolejności?”
Odpowiedziała, “Dałabym jedzenie i domy wszystkim bezdomnym ludziom.”
Jej rodzice nie kryli dumy! “Cóż za szczytny cel! – powiedziałam – Ale
nie musisz zwlekać, aż zostaniesz prezydentem, by to uczynić!”. “Jak
to?” zapytała. Odpowiedziałam jej, “Możesz przyjść do mnie, skosić mój
trawnik, powyrywać chwasty i przyciąć żywopłot, a ja zapłacę ci 50
dolarów. Potem będziesz mogła pójść pod supermarket, gdzie kręci się
bezdomny i dać mu te 50 dolarów, by odłożył na jedzenie i dom.”
Dziewczynka zastanowiła się przez chwilę, po czym spojrzała mi prosto
w oczy i zapytała, “A dlaczego ten bezdomny nie przyjdzie do pani i
nie zrobi tych wszystkich rzeczy, a pani po prostu jemu da te
pieniądze?” Powiedziałam “Witaj w Unii Polityki Realnej”. Jej rodzice
już się do mnie nie odzywają.”
Parafraza oryginalnego, amerykańskiego tekstu ze strony:
http://www.joemonster.org/art/21056/Wielopak_Weekendowy_CDLXXXVI
View Comments (3)
no tak no tak.... są tacy co nie będą nigdy pracować. Ale są i tacy którzy nie mogą dostać pracy - bo jej po prostu nie ma...
Okropni ci rodzice. Głupie to i odporne na myślenie. Co innego główna bohaterka i mała dziewczynka. Sam odruchowo przyłączyłem się do tej myślącej realnie sympatycznej grupki.
I dopiero po chwili przyszła refleksja. "Bo byłem głodny, a nie nakarmiliście mnie, byłem spragniony, a nie napoiliście mnie, byłem chory i w więzieniu, a nie odwiedziliście mnie..."
Skąd u licha mam wiedzieć dlaczego ten bezdomny pod sklepem nie pracuje? Czy aby na pewno nie chce? Fajnie się mu tam stoi i żebrze? Naprawdę lubi to? Czuje się szczęśliwy? Spełniony? Woli to od pracy, mieszkania, czystego ubrania, pełnej miski rano, w południe i wieczorem, żony, dzieci, przyjaciół, pełnych szacunku uśmiechów i ukłonów sąsiadów, w miejsce niechętnych lub pogardliwych spojrzeń? Lepiej chodzić w śmierdzących szmatach, z opuchnięta gębą i setką mniejszych lub większych schorzeń, czy siedzieć w biurze i stukać w klawiaturę, popijając ciepłą herbatę?
Szczerze mówiąc jakoś nigdy nie mogłem i nadal nie mogę uwierzyć, że ktoś się na takie piekło decyduje z lenistwa lub przebiegłości. Lenie i cwaniaki zostają politykami, a nie żebrakami. A polityka realna za bardzo i za często przypomina mi wygodne wytłumaczenie dla obojętności i egoizmu.
"Lenie i cwaniaki zostają politykami..." = nasi politycy w sejmie - obecnie (może z małymi wyjątkami)...