Film „ Dzieci z Napf” – narodowa Szwajcaria.

Film „ Dzieci z Napf” to piękna opowieść o dzieciach utożsamiających się ze swoją rodzinną miejscowością w szwajcarskich Alpach, z wielowiekową kulturą i tradycją . Nie zmieniły tego zdobycze technologiczne, Luiza dociera do szkoły gondolą sterowaną przez ojca, do zagrabiania ściętej trawy używana jest dmuchawa, po stromych stokach poruszają się maszyny zwożące płody rolne. Chłopiec zbiegający za piłką, wykopaną w czasie meczu z miejscowego boiska, jest asekurowany przez kolegów liną z karabińczykami, wszak piłka toczy się nad przepaścią. W miasteczku hotel, cztery restauracje, szkoła i kościół. Dzieci uczą się grać na instrumentach, śpiewać i tańczyć, by w regionalnych strojach zaprezentować społeczności miasteczka patriotyczny repertuar znany ich pradziadom.
Film prezentowany był podczas przeglądu Planet Doc Review, organizatorzy jak zwykle przygotowali wspaniałą ofertę filmową.
Smutna refleksja jedynie ze spotkania z Tomaszem Tomaszewskim, który po projekcji filmu o nim, na pytanie młodego człowieka, jak czuje się Tomasz Tomaszewski stojący z tłumem innych reporterów nad zwłokami 8-letniej dziewczynki odpowiedział: „ja nie mam z tym problemu. Zachód się z tym uporał. Tu znowu wychodzi polskie myślenie”. Młody człowiek opuścił salę.
Zdjęcia do dokumentu „Dzieci z Napf”, wykonane w 2011 roku w miasteczku Romoos, w najbogatszym kraju świata, Szwajcarii, są niezwykle plastyczne i piękne, są też ilustracją wrażliwości autorki.

5 maja w Ośrodku Kultury „Forma” odbyły się uroczystości z okazji 222 rocznicy uchwalenia Konstytucji. W gościnnym ośrodku wystąpiły polskie zespoły dziecięce i młodzieżowe z Białorusi, „Tęcza” z Mińska i zespól tańca ludowego „Białe Skrzydła” z Mołodeczno. Kilkuletni dziewczynki i chłopcy, w pięknych, krakowskich strojach, odtańczyli polskie tańce z wielkim przejęciem. Z przyjemnością wysłuchałam młodzieżowego chóru, którego członkowie obdarzeni doskonałymi głosami zaprezentowali repertuar znany nie tylko moim pradziadom, były też pieśni białoruskie.
11 maja 2013 roku, akademię dla Sybiraków, którzy wraz z rodzinami: dziećmi, wnukami i prawnukami przybyli z terenu Polski i różnych stron świata by uczcić 85-lecie powstania Związku Sybiraków i 25-lecie jego reaktywowania, przygotowały również dzieci.

„Tu przyjeżdżając na Jasną Górę chcemy przede wszystkim podziękować Bogu, Opatrzności Bożej, za to, co otrzymaliśmy już, za wysłuchanie naszych błagalnych modlitw, o ratunek tam w piekle, na tym zesłaniu, na jakim się znaleźliśmy, o wytrwanie, o siły, o zdrowie, o szczęśliwy powrót. Wielu z nas się tego powrotu doczekało, ale wielu – ok. pół miliona zesłańców – zostało na nieludzkiej ziemi na zawsze, na ziemi cierpień. W tej chwili czas zaciera ślady tamtych tragicznych dni, nawet groby te, które były, zostają zniszczone, polikwidowane, chociaż bardzo mocno zbiegamy o cmentarze. Ale to nie wszystko, te miliony osób, które tam znalazły się na ziemi cierpień, pozostało tam, a i wielu tych, których powróciło, odeszło już na wieczną wartę” – mówił Tadeusz Chwiedź, prezes Zarządu Głównego Związku Sybiraków. Wspomniał również, iż legitymację nr 1 Związku Sybiraków otrzymał Józef Piłsudski.
Przygotowana przez elitę intelektualną grupa kilkudziesięciu wspaniałych harcerzy spod Skawiny przyjechała na Jasną Górę, by przez ponad godzinę wzruszać recytacją i wyśpiewaniem znanych doskonale Sybirakom tekstów. To właśnie te patriotyczne utwory ułatwiały przetrwanie milionom naszych Rodaków zesłanych na nieludzką ziemię. Rodaków, których nie sposób nie pamiętać, przecież to miliony znakomitych przedwojennych luminarzy nauk ścisłych, humanistycznych, przyrodniczych, sztuki, przemysłu, rolnictwa, biznesu, czy po prostu godnego i radosnego życia a przede wszystkim wychowawców kolejnych pokoleń. Nie potrzebne były różowe baloniki i czekoladowe atrakcje by kolejne pokolenia wiedziały, co to Polska i że wspaniale jest działać dla wspólnego dobra. Tak jak czynili to pradziadowie.To właśnie takiemu wychowaniu i wykształceniu zawdzięczamy odbudowę Starówki Warszawskiej.

Wiesław Krawczyński, Sybirak, w wydanych wspomnieniach „Przez tundrę i tajgę po sowieckich łagrach” napisał, iż nawet na Syberii tkwiła w nim pamięć dziadka, „leśnego przewodnika”, który zaszczepił mu miłość do lasu.
Ojciec Wiesława, inżynier leśnik, ukończył Wyższą Szkołę Leśną w Wiedniu. Prowadził wykłady na Uniwersytecie Adama Mickiewicza w Poznaniu (opracował podręcznik „Łowiectwo”, który służył za obowiązkową lekturę przyszłych leśników) by ostatecznie objąć dyrekcję lasów Ordynacji Łańcuckiej. W 1923 roku czteroletni Wiesław przeprowadził się z rodzicami do Dąbrówek. ”Duży pokój biblioteczny z ogromnymi aż pod sufit szafami, w których pradziadek Dobrowolski zgromadził około 2 tysięcy tomów. Ojciec babci Jadwigi, Dobrowolski, był radcą w austriackim namiestnictwie w Wiedniu. Babcię uczył grać na fortepianie uczeń F. Chopina. Tak babcia jak i moja mama znały świetnie języki francuski i niemiecki. Pierwsze wielolampowe radio. Odgłosy tajemnicze ze świata i nieme kino w budynku „Sokoła”. Tyle wokół szlachetności, dobroci, wzajemnego zaufania i budowanie wnętrza na historii i pieśniach legionowych, powstańczych, opowieściach grottgerowskich, miłości Ojczyzny i poświęcenia dla niej. Czasem ojciec organizował polowania, na które hrabia Potocki zapraszał ważne postacie, w tym prezydenta RP Ignacego Mościckiego. Był raz nawet jakiś ważny minister z Niemiec a zimą na polowania przyjeżdżał ze Stanów Zjednoczonych hr. Jerzy Potocki, będący w Waszyngtonie ambasadorem. Stryj Aleksander, dyrektor polskiej księgarni Gebethnera i Wolffa w Paryżu, Sybirak. Brat mamy, sędzia Sądu Najwyższego, były sowiecki jeniec później obrońca Lwowa”.
Gdy wybuchła II wojna światowa rodzina Krawczyńskich przeprowadziła się do Lwowa gdzie ojciec Wiesława otrzymał katedrę na Politechnice Lwowskiej a Wiesław wstąpił na Wydział Inżynierii Leśnej Politechniki Lwowskiej. We Lwowie mieszkali w willi wybudowanej przez Antoniego Popiela, twórcę m.in. pomnika Adama Mickiewicza, którego brat Tadeusz malował z Kossakiem i Styką Panoramę Racławicką Obok mieszał znany fotograf przyrody Włodzimierz Puchalski i wuj matematyk, Antoni Łomnicki. W czasie okupacji niemieckiej Wiesław pracował w Instytucie prof. Rudolfa Weigla, wynalazcy szczepionki przeciw tyfusowi plamistemu. Profesor, szanowany we Lwowie przez okupanta niemieckiego i sowieckiego, odznaczony został za swój wielki dorobek naukowy przez papieża Piusa XI Orderem Rycerskim wraz z tytułem Szambelana Papieskiego, szczycił się też posiadaniem Orderu Leopolda, najwyższego odznaczenia belgijskiego, w 2003 roku Yad-Yashem przyznał mu medal i dyplom „Sprawiedliwy wśród Narodów Świata”. Gdy po wyzwoleniu profesor, Wielki Uczony, Patriota i Polak(odrzucił propozycję “reichsdeutscha”) znalazł się w Krakowie próbowano podważyć jego osiągnięcia naukowe. Przypomina to zachowanie innego profesora, który wbrew faktom stara się zniesławić bohaterskiego Rotmistrza Witolda Pileckiego. Zbigniew Herbert w rozmowie z Jackiem Trznadlem powiedział : “System zniewolenia, o którym mówimy bez analogii: faszystowski. Intelektualiści nie chcą widzieć rzeczy prostych. Z inteligencją komunistyczną trudno mi znaleźć nić porozumienia. Posługują się intelektem, aby rzeczy fałszować. To znaczy, nie mówić, że to jest niewola, ale “pewne ograniczenie suwerenności, wynikające z geopolitycznego układu, będącego wynikiem historycznej sytuacji, w której znalazł się nasz naród, pod ciśnieniem..” i tak dalej”.

Wiesław Krawczyński złożył również przysięgę do Armii Krajowej, co spowodowało, iż w 1945 został aresztowany i skazany na 10 lat katorgi.
„Z rodzinnego dobrobytu dostałem się do więziennego dna, gdzie wszystko, co polskie było wyśmiewane i poniżane. Dzięki modlitwom kochanej matki, która przez 10 lat modliła się o ocalenie syna wróciłem z Sybiru w 1956 roku, lecz nie do ukochanego Lwowa”.
To jeden z milionów wymazywanych z pamięci życiorysów, wymazywanych przez sowietów, samozwańczy rząd PRL i III RP. A moi Rodacy powinni znaleźć się w panteonie Wielkich Polaków, inspirować kolejne pokolenia, pisarzy i filmowców prowokować do utrwalania bogatych życiorysów w tasiemcowych sagach. Czy uczymy młode pokolenie, iż w nowojorskiej siedzibie ONZ tablica Polaka, Stefana Banacha, najwybitniejszego matematyka Europy z polskiego miasta Lwów, jest umieszczona w jednym szeregu z Edisonem i Einsteinem? Czy opowiadamy o najstarszej w Polsce fabryce likierów i wódek, J.A.Baczewski, założonej we Lwowie w 1782 roku? „Na Powszechnej Wystawie Krajowej w 1894 roku, pawilon Baczewskiego miał kształt kolosalnej, kilkupiętrowej butelki, do której zwiedzający wchodzili trzeźwi, a wychodzili już niekoniecznie…Marian Kratochwil – przyjaciel Panufnika i Wierzyńskiego, wyjeżdżał wraz z nimi często do Hiszpanii, stając się ulubieńcem tamtejszych salonów. Za jego hiszpańskie krajobrazy, okrzyknięto go wkrótce pierwszym malarzem Toledo, pierś lwowską udekorowano Orderem Izabelii i Ferdynarda, przyznanym przez króla za zasługi dla kultury iberyjskiej. Obrazy Kratochwila zdobią i British Museum i Metropolitan Museum w Nowym Jorku.”- Jerzy Janicki Alfabet Lwowski.

Z okazji Światowego Dnia Społeczeństwa Informacyjnego 2013, 14 maja br. odbyło się w Warszawie seminarium pod patronatem PTI i Wydziału Elektroniki i Technik Informacyjnych Politechniki Warszawskiej „Dzieje Internetu w Polsce”. Twórcami Internetu było środowisko naukowe, o dziwo fizycy i astronomowie. A wspierali ich pracownicy różnych organizacji w Europie Zachodniej, Stanach Zjednoczonych i Kanadzie mający korzenie w Polsce. Jednym z nich był rotmistrz Adam Bardach, żołnierz Armii Krajowej, któremu udało się wyjść z armią Andersa z nieludzkiej ziemi. Zawdzięczamy internet jednemu ze wspaniałych żołnierzy AK, wyklętemu przez samozwańczą władzę PRL.

http://www.spkottawa.ca/polski/AdamLife.pdf
Bożena Ratter

Podobne artykuły