Goethe powiedział, że muzyka jest jak zamrożona architektura. Muzyka Henryka Mikołaja Góreckiego jest jak architektura do słuchania. Wiele lat temu w angielskiej księgarni zauważyłem przypadkiem polskie nazwisko na okładce CD. Mało znanego, także w swoim kraju, i ignorowanego lub wręcz niechętnie przyjmowanego przez krytyków kompozytora zauważyli szeregowi melomani. III Symfonia pieśni żałosnych zaczęła “schodzić” z półek z dużych ilościach. Krytycy wreszcie zwrócili uwagę, na tym etapie zupełnie już niepotrzebnie.
Nadal mam tę płytę, nagraną przez Londyńską Symfoniettę z amerykańską śpiewaczką bardzo ładnie śpiewającą po polsku. Dzięki tej partii Dawn Upshaw stała się znana na świecie – “a world-renown American soprano”.
Trudno się dziwić popularności Góreckiego. Jego muzyka kontrastuje z pretensjonalną, męczącą kakofonią współczesnych kompozytorów. Wydaje się prosta i przez to piękna. Nie drażni, tylko wzrusza. Nic na siłę. Nie trzeba “się znać na współczesnej muzyce”, wystarczy zaplanować sobie spokojny wieczór i posłuchać, popłynąć razem z muzyką.
Z architekturą naprawdę się kojarzy. III Symfonia wyrasta z ciszy i rośnie, potężnieje jak wielka konstrukcja, aby po drugiej stronie znów stopniowo zapaść się w ciszę.
Odpoczywaj w pokoju, wielki artysto.