Poseł Biedroń twierdzi na Twitterze, że jego guru, niejaki Palikot Janusz, znany wszystkim wybitny filozof „lotów niskich” oraz nadzieja „upalonych”, słusznie nazwał Ministra Jarosława Gowina „ciotą”. Pomijam już prostactwo zdające się wynikać z używania takiego języka czy imbecylizm mniemania, że to przydaje osobie bredzącej w tak „wysublimowanym” stylu jakiejś aury oryginalności (jest to mniej więcej na tyle szlachetne i olśniewające jak bekanie czy puszczanie wiatrów w towarzystwie lub publiczne wymiotowanie po przedawkowaniu alkoholu; ot, finezja wprost z kanalizacji i wdzięk pijanej tancerki), albowiem to jest jedyna sfera, w której posłowie z cyrku kuglarza z Biłgoraju mogą się wykazać. Jednak, w kontekście tych niebywale poetyckich wynurzeń płynących zapewne z udręczonej duszy mówiącego, zastanawiam się nad inną sprawą. Skoro tak doświadczony w materii odmienności seksualnych fachowiec jak Poseł Biedroń (ja zapewne nawet w najbardziej śmiałych domysłach nie mogę sobie wyobrazić tego, czego Pan Poseł mógł być świadkiem w świecie jak najbardziej realnym; ano wyobraźnia u mnie ułomna i zbyt mało otwarta) z całą stanowczością twierdzi, że Jarosław Gowin jest „ciotą”, to może ma na temat życia uczuciowo-seksualnego Pana Ministra jakąś niedostępną szerokiemu kręgowi odbiorców wiedzę. Bowiem termin „ciota”, niezależnie od tego, co by się uroiło Posłowi Biedroniowi i co by chciał przez to rozumieć, ma niezwykle jasne oraz jednoznaczne konotacje znaczeniowe. Jakby Pan Poseł miał wątpliwości, to niech zapyta pierwszego lepszego przechodnia na ulicy. A więc wypada poprosić rzeczonego Posła, aby uchylił i nam rąbka tajemnicy pokazując co wie o Ministrze Rządu RP. Było nie było, będzie to na pewno wiedza źródłowa, albowiem uzyskana u fachowca. Bo w czym, jak w czym, ale, jak mi się wydaje, w tej materii Pan Biedroń jednak zasługuje na miano osoby znającej temat od podszewki.
Jeśli jednak, co jest prawie pewne, niczego zdrożnego na temat życia intymnego Pana Ministra Jarosława Gowina nie usłyszymy, to będzie to tylko oznaczało dwie sprawy. Po pierwsze, że posłowie RPP (przynajmniej niektórzy) mają tzw. mentalność „rynsztokową” (to będzie zresztą już wniosek ostateczny), bowiem nikt przyzwoity nie sprowadza debaty publicznej do poziomu „cioty” (tak wytykany palcami śp. Andrzej Lepper był przy tym, co mamy dziś w Sejmie człowiekiem wysokiej kultury i wyważenia) oraz drugie, ale zapewne istotniejsze, że niektórym posłom wszystko kojarzy się z jedną rzeczą … I o ile w przypadku Posła Biedronia nie jest to niczym zaskakującym (jego osobowość jest wręcz utkana z takiej prostej „jednoskojarzeniowości”), to dużo ciekawiej to brzmi w przypadku samego Palikota Janusza, który zaczyna nam się jawić jako … par excellence ”ciota” (żeby użyć jego wysublimowanego języka)???? Bowiem wszystko sprowadza do takiej właśnie formy seksualnego doświadczenia. Ciekawe co na to przyjaciel (od serca?) Pana Posła Janusza, namiestnik Komorowski Bronisław, który kreuje się na macho z flintą (i mniejsza o to, że w lesie jedyne, co zapewne wzbudza to śmiech zwierzyny). Cóż, każdemu wolno szaleć, ale czy wszędzie można szaleńców tolerować?
Dr Bartosz Józwiak
Prezes Unii Polityki Realnej
Więcej tekstów na: http://bartosz.jozwiak.upr.org.pl/
Palikot to tratwa ratunkowa PO… zobaczycie….