Nowa szkoła na dwudziestolecie

Na moim osiedlu powstaje nowa szkoła. To jedna z nielicznych takich inwestycji w wyludniającym się i starzejącym Poznaniu. Budynek dość ładnie się prezentuje i wzbudza zainteresowanie mieszkańców, zwłaszcza rodziców dzieci w wieku szkolnym. Rada Osiedla też się sprawą żywo interesuje. Trudno mi powiedzieć jak jest gdzie indziej, ale tu ludzie naprawdę interesują się lokalnymi sprawami i dbają o swoje otoczenie. Rada też naprawdę pracuje (a warto zauważyć, że radni osiedlowi nie pobierają wynagrodzenia, czyli pracują społecznie).

Budynek szkoły jest na ukończeniu i mieszkańcy zastanawiają się, co będzie dalej. Jak będzie działać szkoła do której od przyszłego roku szkolnego mają posłać swoje dzieci? Niedawno uczestniczyłem w spotkaniu mieszkańców w tej sprawie i jestem pod wrażeniem. Rzeczowe sprawozdanie ze strony tych, którzy mieli jakieś informacje, porządek, dyskusja, postulaty. Szacunek. To jest Poznań, proszę Państwa.

Najbardziej interesuje wszystkich kwestia wyboru Dyrektora. Trudno się dziwić, bo w końcu to on o wszystkim niemal decyduje. Samodzielnie prowadzi politykę personalną, nadaje szkole profil, decyduje o zakupach, o zajęciach. Mieszkańcy, rodzice chcieliby mieć więc jakiś wpływ na wybór dyrektora. Po owym spotkaniu mieszkańców przedstawiciel Rady Osiedla poszedł do Wydziału Oświaty zanieść listę pytań i postulatów, a zwłaszcza ten, aby w komisji rekrutacyjnej w konkursie na dyrektora szkoły zasiadał przedstawiciel mieszkańców.

Warto odnotować reakcję Wydziału Oświaty. Sprowadza się ona mniej więcej do tego: Wpływ na wybór dyrektora mieszkańcy moglibyśmy mieć jedynie wtedy, gdyby ktoś z członków komisji (których określa ustawa) odstąpił im swoje miejsce (mój komentarz: cha, cha, bardzo śmieszne). Organizacją ewentualnego (sic!) konkursu lub wyboru (sic!) zajmować się będzie dział kadr. Można się zatem spodziewać, że nawet nie będzie konkursu, a dyrektor zostanie “wybrany” (wybrany przez kogo? według jakiego klucza?).

Ja, prawdę mówiąc, wolałbym, żeby Wydział Oświaty powiedział nam jeszcze bardziej wprost i po chłopsku, żeby nie było wątpliwości: Zrobimy co chcemy, a wy mieszkańcy i rodzice możecie nas pocałować w ***.

Podobne artykuły