Zygmunt Rucker, zainteresowany naukami ścisłymi, studiował farmację i chemię. Zdobytą wiedzę oraz swoje „opętanie ideą pozytywistycznego myślenia i szacunek dla pieniędzy i ich przewagi nad muszkietem i karabelą „ zainwestował w aptekę „Pod Srebrnym Orłem” przy Krakowskiej 26 we Lwowie. A gdy „w czasie wojny francusko-pruskiej w 1871 roku Niemcy zaprowadzili w swym wojsku nowość, tzw. Erbwurst, jako bardzo wygodny, pożywny i zdrowy artykuł aprowizacyjny wojska, wszedł w kontakt z lekarzem sztabowym niemieckim i nabył od niego recepturę. tej spożywki”, protoplasty dzisiejszych „Gorących kubków” (Jerzy Janicki “Krakidały”).
I tak Zygmunt Rucker założył we Lwowie wielką fabrykę konserw. „Fabryka Ruckera większa była nawet od fabryki Baczewskiego” –wspomina wielkiego lwowiaka, przemysłowca, jego prawnuczka mieszkająca w M3, w bloku na Ursynowie.
Doceniając siłę reklamy i promocji prezentował Zygmunt Rucker swoje wyroby niezwykle pomysłowo, o czym pisał w pamiętniku: „Zbliżała się stuletnia rocznica powstania kościuszkowskiego i bitwy pod Racławicami. Celem uczczenia tej wiekopomnej zaszłości historycznej miasto Lwów postanowiło urządzić wielką wystawę krajową(…) Oczekiwany był przyjazd cesarza, który przyjął protektorat nad wystawą…, postanowiłem, przeto wystąpić na wystawie z mojemi dwoma przedsiębiorstwami, tj. z apteką i fabryką jak najefektowniej. Powiodło mi się to wszystko w pełnej mierze, bo nie tylko, że szersza publiczność zainteresowała się żywo moimi wyrobami, które nie tylko otrzymały najwyższe odznaczenia i medale, ale największy triumf czekał mnie z okazji przyjazdu Franciszka Józefa, który przechodząc koło mego stoiska wystawowego przedstawiającego obóz polowy wojenny, w którym bardzo udanie manekiny żołnierzy austriackich gotowały i spożywały zupę wyrobu fabryki, przystanął i przez kilka minut rozmawiał ze mną na temat rozmiarów przedsiębiorstwa”.(Jerzy Janicki “Krakidały”). Odchodząc odezwał się cesarz do swego otoczenia, że firmę należy popierać.
Kminkowa zupka Pana Zygmunta wyparła w tamtych czasach z rynku w Turcji niemiecki koncern „Knorr”.
Rozkwit firmy przypada na czasy II RP, właściciel firmy dzierżawi folwark, na którym uprawia składniki konserw warzywnych i marmolad, buduje własną bekoniarnię, z której wychodzą znane za oceanem szynki „Polish Hams” i sponsoruje najstarszy lwowski klub sportowy „Czarni”. Gdy wybucha II wojna światowa, kolejny właściciel fabryki, syn Pana Zygmunta, Jan Jerzy Rucker i jego małżonka, Stefania, z domu Markheim (córka dyrektora banku) chronią się w Krośnie. Niestety, wskutek głodowej gruźlicy kości żona Pana Jana Jerzego traci obie nogi. I gdy do miasta zbliżają się sowieci, Pan Jan Jerzy Rucker, „lwowski nabab, kapitalista i burżuj, posiadacz całego taboru samochodowego” zawozi osobiście, na taczce, żonę do domu dla niepełnosprawnych, prowadzonego przez siostry klaryski. I również w tym przypadku kościół dochował wierności człowiekowi.
To jedna z wielu sag lwowskich, sag kresowych, które byłyby doskonała kanwą dla filmu, literatury, reportażu gdyby nie zmowa milczenia. A przecież tak wiele zawdzięczamy Polakom, urodzonym na polskich Kresach II RP, którym udało się uniknąć śmierci z rąk oprawców niemieckich, sowieckich, ukraińskich i ubeckich. Nasze najlepsze dziedzictwo III RP (i świata, tam żyło i żyje wielu Kresowiaków ) to owoc intelektu, serca i pracy wypędzonych z Kresów Polaków, tam wykształconych czy tylko wychowanych, czy dziedziczących geny i zamieszkałych na terenie Warszawy, Wrocławia, Torunia, Trójmiasta, Opola, Wałbrzycha, Krakowa, Gliwic, Bytomia i wielu innych miast, miasteczek, wsi. Chwała im za to, przecież ograbieni, umęczeni, osieroceni, okaleczeni psychicznie i często fizycznie, z pochodzeniem wyklętym przez nienawistne rządy III RP z pamięci, z pogodą ducha i humorem jak na batiarów kresowych przystało, żyli i żyją wśród nas, Oni nam służyli i służą w nauce, sztuce, edukacji, rozrywce, mediach itp.
I pomyśleć, jaki byłby nasz kraj gdyby nie zbrodnicza polityka ZSRR, ten okrutny komunistyczny reżim, który przyniósł śmierć 60 milionom ludzi różnych narodowości, spowodował największy exodus ludności a przede wszystkich dokonał spustoszenia w umysłach i duszach.
To NKWD uknuło w 1936 roku termin „wróg narodu” na określenie Polaków zamieszkujących II RP, szczególnym wrogiem, wrogiem nr 1 stał się dla nich kościół. Wroga należało fałszywie oskarżyć i zniszczyć. Gdy sowieci napadli zdradziecko na Polskę 17 września 1939 roku, w Wielkiej Brytanii, przywódca Labour Party, Arthur Greenwood, w oświadczeniu nadanym przez radio mówił, że „sprawa Polski to sprawa honoru robotników całego świata. Niech wie ten rzekomo socjalistyczny Związek Republik Sowieckich, że proletariusze wszystkich krajów nie zapomną mu nigdy haniebnej zdrady dokonanej w stosunku do Polski.”
Dlatego Polacy znający historię przypominają o ofiarach zbrodni sowieckiej, obecnych i nieobecnych wśród nas. Nie dlatego, że należą do PIS, kościoła czy innej organizacji, dlatego, że po 60 latach zmowy milczenia czując się wolni chcą głośno mówić o tej zbrodni. Ku przestrodze i dla tych, co przeżyli. I tego nie rozumieją Ci, którzy krzywdy nie doznali, nie otrzymali właściwego wychowania i nie zdobyli wiedzy. Dla nich jest to powód do żartu.
Śmieszny sobotni poranek, żart w radio zet. Pani “Władzia”, matka syna śpiocha, uskarża się na budzenie syna, którego nic nie jest w stanie obudzić do pracy, nawet marsz obudź się Polsko. I jaka na to rada? Może Doda mogłaby go obudzić, ale zapewne nie poszedłby potem do pracy a tym bardziej do kościoła. Czuję się zażenowana tym tekstem i zaciekawiona, ile taki wysiłek intelektualny kosztuje?
Prezydent Putin obchodził 60 urodziny, czy zezwolił tego dnia swoim więźniom politycznym na przepustkę, widzenie?
Krystyna Kurczab-Redlich w RP z 14 września 2012 r., w artykule „Samotność opozycjonisty” wyjaśnia, co w liczbie 31 wywołuje tę dziką agresję obecnych gospodarzy Kremla. 31 to numer artykułu Konstytucji FR dającego prawo przeprowadzać zebrania, wiece oraz demonstracje, marsze i pikiety. I dlatego młodzi, stanowiący opozycję do reżimu Putina, wychodzący tego dnia na ulice, są bici i aresztowani.
Czy w obronie Surena Gazarajana, Jewgienija Witczeniki, Igora Nogawkina, Maksima Konobjejewskiego, Aleksieja Kozłowa, Daniła Konstantinowa, Taisy Osipowej (wyrok z 28 sierpnia:10 lat kolonii karnej)Olega Koczkina, Anatola Sardajewa, Jeleny Goriaczewej i wielu innych, których sprawy zakończono niedawno albo które się jeszcze toczą, wystąpiła ostatnio choć jedna znana w świecie osoba- pyta autorka.
Metody jak za Stalina, skazywanie na łagry na podstawie fałszywych oskarżeń. Po demonstracji 6 maja na placu Błotnym, do mieszkania 22-letniego uczestnika wtargnęła wieczorem grupa mężczyzn po wyłączeniu bezpiecznika na korytarzu, w dziewczynę chłopaka wycelowano pistolet, chłopaka rzucono na ziemię, skuto, wyniesiono, zabrano komputery, telefony, blok rysunkowy i …dżinsy. Polaków mordowanych i wypędzanych w latach 1936 -1945 też pozbawiano ubrań.
Bożena Ratter
wspaniały tekst… wspaniały…. Prawdziwy…