W większości aktualnych debat i sporów spotykamy się z dwiema konkurencyjnymi wizjami społeczeństwa i wspólnoty państwowej. Politycy, dziennikarze wielkich mediów i duża część przedstawicieli świata kultury forsują, mniej lub bardziej świadomie, wizję społeczeństwa konsumentów, dla których najważniejszy jest święty spokój, niskie ceny i “czoło myślą nie zmącone”.
Z drugiej strony znajduje się tradycyjna wizja społeczeństwa, wzbogacona np. o refleksję personalizmu. Ten drugi nurt opiera się na przekonaniu, że celem istnienia społeczeństwa zorganizowanego we wspólnotę państwową jest kreowanie i rozwój, tworzenie i budowanie nowej jakości, czegoś lepszego, niż to, co zastaliśmy. Ta wizja zakłada świadomość długu, jaki zaciągnęliśmy u naszych przodków, pamięć o ofiarach, złożonych przez minione pokolenia dla dobra wspólnego. Z tej świadomości wynika chęć podjęcia dziedzictwa naszej kultury i tradycji. Pragnienie uczynienia czegoś wielkiego, na miarę przelanej krwi, tym razem pracą i zaangażowaniem w budowanie lepszej przyszłości dla naszych dzieci i wnuków. Brzmi znajomo? Może ktoś pomyśli, że to komunały, truizmy. Ale jak się do nich nie odwoływać, kiedy życie publiczne wygląda tak jakby większość z nas o tych podstawowych prawdach zapomniała?