Szczególnie szokujące jest zakończenie:
“Swoistym paradoksem jest to, że szansę na ocalenie swojej narodowej tożsamości mają tylko ci Polacy, którzy trzymają się od Kościoła rzymskokatolickiego jak najdalej. Paradoksem jest też fakt, że w ukrainizacji Polaków na Ukrainie duży udział mają też księża z Polski, którzy owładnięci “misyjnym szałem” duszpasterstwo wśród rodaków uparli się prowadzić tylko po ukraińsku. Niektórzy, przyjeżdżając na Ukrainę, wręcz popisują się znajomością ukraińskiego. Zdumienie przeżył m.in. kilka miesięcy temu bp. Leon Dubrowski, gdy ksiądz z Polski, chcący pracować w jego diecezji, zaczął do niego mówić po ukraińsku. Biskup kazał swojemu współpracownikowi delikatnie zwrócić mu uwagę, że choć urodził się na Ukrainie to umie po polsku i tym językiem w kontaktach z Polakami się posługuje. ”
…I pomyśleć, że przez długie lata radzieckiej okupacji to właśnie bliskie związki z Kościołem pomagały zachować polskość naszym rodakom na Kresach…
rus
Na całe szczęście nie wszyscy są tam tacy, niepolscy, jest wielu którzy walczą o polskość, prawie jak z a okupacji, boją się ale stawiają czoła strachowi i wrogom…